Niska cena, wysoka adrenalina – rally(cross)
Już na samym wstępie muszę zaznaczyć, że ten wpis jest tekstem pisanym przez miłośnika motorsportu, ale nadal amatora, jeśli chodzi o dyscyplinę zwaną rallycrossem. Choć jest mi ona znana dość dobrze, to na żywo nigdy nie miałem okazji widzieć zmagań. Aż do minionego weekendu. Odwiedziłem OPONEO Mistrzostwa Polski Rallycross, a dokładniej czwartą rundę zmagań na motoparku w Toruniu, gdzie wspierałem działania biura prasowego. Zapraszam do krótkiego, subiektywnego podsumowania!
Pierwsze wrażenie: tu naprawdę dużo się dzieje
W tym sezonie wszystkie listy zgłoszeń liczyły po ponad stu zawodników, w tym bardzo dobrze obsadzone były klasy „markowe”, czyli SC Cup i RWD Cup, które uwielbiam. Rywalizacja w samochodach podobnych do siebie (raczej bardziej, niż mniej) zawsze powoduje gęsią skórkę, nawet jeśli nie zaskakują mocą. Wyższe klasy i grupy to wielokrotnie samochody rzadko spotykane w rajdach i różnego typu „wynalazki”, które mimo wysokich temperatur dzielnie znosiły trudy toru o zmiennej nawierzchni.
Dla kibica oglądanie zmagań w rallycrossie to naprawdę przyjemne przeżycie. Porównując do rajdów, odpadają nam dojazdówki, częste chodzenie po krzakach, długie przerwy i zdarzające się walki z sędziami czy ochroną. Przede wszystkim – większość akcji widać gołym okiem. Z rozbudowanych trybun rozpościera się widok na tor, a co nie udało się dojrzeć samemu, podczas półfinałów i finałów można było podpatrzeć w transmisji na żywo w internecie.

Jedziemy. Walka od pierwszych metrów
Tu nie ma odpuszczania. Po treningu rozpoczynamy pierwszy z czterech biegów kwalifikacyjnych. Konkurenci nie czekają z pokazaniem swojego tempa na półfinały czy finały, bo już kwalifikacje pozwalają na zdobycie większej liczby punktów do tabeli sezonowej. Dlatego rallycross przyjemnie ogląda się już od samego początku, zwłaszcza że zmagania cały czas komentowane są przez spikera, który śledzi je z wieży.
Pomiędzy biegami w szybkim tempie polewaczka zrasza tor, by chmury kurzu nie doskwierały kibicom, a widoczność na torze była dobra. Częste incydenty (i niestety również awarie) nie zatrzymują zmagań na długo. W tym miejscu należy pochwalić ekipy lawet, których profesjonalizm i tempo działania były godne podziwu. To wszystko powoduje, że jest to widowisko trwające praktycznie cały dzień, z krótkimi tylko przerwami. Gdy chciałem porównać ten aspekt do rajdów czy wyścigów górskich, niestety zabrakło mi argumentów na korzyść bardziej znanych dyscyplin.
Czy jedzie z nami pilot?
Czas poruszyć temat, który zrobił na mnie naprawdę duże wrażenie, a jednocześnie chyba nigdy nie był zbyt mocno podkreślany. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że sporo osób o tym nie wie. W najwyższym punkcie na torze, na wieży, jest miejsce dla spotterów. I nie, nie są to podobnie określani fascynaci lotnictwa, chętni podglądania startów i lądowań awionetek na mieszczącej się tuż za płotem płycie lotniska Toruń-Bielany. To rallycrossowi piloci, czyli oczy kierowców zmagających się w kurzu na torze, zderzak w zderzak.
Polewaczka wyjeżdża, start się opóźni? Spotter przez radio (lub telefon) daje znać kierowcy. Na asfalcie leży granulat po neutralizacji plam olejowych przez OSP? Spotter ocenia czy wpłynie na jazdę i informuje. Któreś miejsce na szutrze rozkopało się bardziej? Jeśli Twój spotter zainteresuje się tym jako jedyny, być może uda Ci się zyskać jakąś pozycję.
Ich najważniejsza rola rozpoczyna się jednak tuż po starcie. Samochody ruszyły, boczne lusterka często znikają (a to jakaś bariera, albo sąsiad przytulił się drzwiami), dlatego kierowcy skupiają się na jeździe, a spotter kontroluje sytuację wokół. Zacząłeś słabiej, jesteś w tyle stawki? „Joker, joker, JOKER!” – krzyczy do mikrofonu Twój przewodnik i zjeżdżasz na obowiązkowy przejazd szutrowej nitki, którą raz podczas danego biegu musisz zaliczyć, by potem liczyć na nieco więcej czystego toru i jazdy po możliwie najlepszy czas.
Spotterzy, podobnie jak piloci w rajdach, to chyba najmniej doceniani ojcowie sukcesu, czyli wyniku. Szacun dla Was, panie i panowie, bo robicie kawał dobrej roboty. Dobrze byłoby, gdyby ktoś pokazał ją szerzej!
Dlaczego liczba zawodników stale rośnie?
…bo jest tanio, a prócz tego również tanio i tanio. No dobra, im wyższy poziom (zaawansowania technicznego samochodu), tym więcej wydatków – wiadomo. Ale gdy słyszę, że można wynająć tylnonapędowe RWD „za trójkę”* na weekend… to brakuje mi argumentów, by znaleźć coś lepszego. O cenę wynajęcia Seja wolałem nie pytać. Do tego dochodzi mocna konkurencja, w której raczej większość debiutantów znajdzie sobie zawodnika jadącego podobnym tempem, aby mieć do kogo się porównać. Dlatego nie zdziwi mnie, gdy już wkrótce na liście zgłoszeń pojawi się 150 nazwisk.
* OK, do tego jeszcze wpisowe, trening i ewentualne (czyt. spodziewaj się ich) naprawy, ale to nadal jest tanio

Klimat tworzą zawodnicy…
…i warto o tym pamiętać. Nawet gdy na torze najchętniej załatwiłoby się konkurencję i sportowa złość bierze górę, to poza nim wracamy do bycia kumplami. Tu warto brać przykład od najlepszych, zerkać na to, co dzieje się w mistrzostwach świata. Wiadomo, że nie wszędzie jest kolorowo, ale każdy powinien nieustannie nad tym pracować. Bo co nam po świetnych zawodach, gdy nie będzie ochoty widywać się z resztą stawki poza torem?
Dobra, zacząłem trochę refleksyjnie, więc wrócę do samego klimatu. Atrakcji wokół toru przybywa z zawodów na zawody, o co sumiennie dba promotor. Konkursy i zabawy dla najmłodszych z pewnością ucieszą rodziców, którzy na chwilę odetchną od codzienności… 🙂
No dobra. To rajdy czy rallycross?
To pytanie usłyszałem już parę razy. Nie ma na nie jednoznacznej odpowiedzi, bo jedna i druga dyscyplina ma swoje plusy i minusy.
Patrząc jednak przez pryzmat tego, co w dalszej (oby nie bliższej) przyszłości może wydarzyć się z rajdami – mówię tu o problemach ze znalezieniem dróg pod odcinki specjalne, walkach o pozwolenia, a czasami zmaganiach o wizę i braku widocznych na horyzoncie prób rozwiązania tego ogólnopolskiego problemu, obawiam się, że wszystko powoli zmierza w kierunku rally(crossu). Dlatego budujmy tory asfaltowo-szutrowe, bo tych nadal jak na lekarstwo.
GB