WordCamp – co to jest i czy warto? WordCamp Łódź 2019
Po raz pierwszy wybrałem się na konferencję WordCamp, choć słyszałem o niej wcześniej dość sporo. Gdy znalazłem informacje o kolejnej edycji w Łodzi, nie zastanawiałem się długo. Postanowiłem sprawdzić na własne oczy co ciekawego przyniosą te trzy dni. Zostałem więc uczestnikiem. Jeśli sam zastanawiasz się czy warto pojechać lub wysłać tam pracowniów – poświęć chwilę na przeczytanie tego tekstu.
Czym jest WordCamp?
WordCamp jest konferencją, która społeczności WordPressa daje możliwość raz w roku na wymianę aktualnych trendów, nowych rozwiązań technologicznych oraz kontaktów. Do społeczności nie należą tylko i wyłącznie osoby, które na co dzień zajmują się rozwojem programistycznym systemu. To również użytkownicy, czyli blogerzy, właściciele dużych i znaczących serwisów informacyjnych, managerowie, designerzy, pracownicy licznych firm z branży IT, którzy na co dzień opierają produkty tworzone dla swoich klientów właśnie o WordPressa. WordCamp to w dużej mierze prelekcje i warsztaty, dzięki którym dzielimy się swoją wiedzą i pomysłami. To również networking, który daje możliwość specjalistom na nawiązanie nowych kontaktów i pozyskanie ciekawych pracowników lub klientów.
Krótkie wprowadzenie ze strony wydarzenia.
WordCamp organizacyjnie
Sam organizuję różne wydarzenia, więc naturalnie patrzę na każde również z drugiej strony. Zawsze, niezależnie od rodzaju eventu, najważniejszym jego elementem jest uczestnik, często klient. To dla niego organizuje się imprezę i to on powinien czuć się na niej jak najlepiej. Organizatorzy WordCampa zdają ten egzamin na piątkę z plusem. Szóstki nigdy jeszcze nie wystawiłem… 😉
Już od samego początku czuć, że organizatorom czy wolontariuszom zależy na tobie. Uwijają się sprawnie przy niełatwej przecież organizacji, ale z drugiej strony nie narzucają się swoją obecnością, co również jest warte podkreślenia. Nie bez powodu na koniec zebrali największe brawa.
Na całość wydarzenia składały się trzy dni. Piątek, czyli Contributor Day i warsztaty, oraz sobota i niedziela – dni z wykładami. Obowiązki niestety nie pozwoliły mi być od pierwszego dnia, choć nawet nie wiem, czy zdążyłbym ze zgłoszeniem. Chętnych było bardzo dużo i listy szybko się zapełniły. Nie zmienia to faktu, że zasięgnąłem opinii wśród osób będących na warsztatach i wiem, że mam czego żałować. I zazdrościć.
Ile wiedzy uzyskasz? To zależy od ciebie
Sobota i niedziela to łącznie ponad 30 wykładów o różnej tematyce. Nauka dotyczyła oczywiście przede wszystkim WordPressa i wszystkiego wokół niego, ale chętni znaleźć mogli również sporo wiedzy z tematów marketingu, prowadzenia firmy czy programowania ogólnie. Zdarzały się również takie perełki jak niesamowity wykład Marcina Andrzejewskiego o typografii czy pełne pokory i nauki słowa Macieja Swobody o pracy nad relacją z klientami i naprawianiu swoich błędów. Łatwo byłoby powiedzieć: „słuchajcie, zrobiliśmy tak i przychody wzrosły o 85%!„, ale trzeba mieć klasę, by wprost mówić: „to, co robiliśmy, było złe. Zobaczcie czemu.” i wyciągać z tego wnioski.
Byłem praktycznie na wszystkich wykładach, ucinając sobie przerwę w zasadzie tylko podczas wykładu Andrzeja Ogonowskiego z SMSAPI (ale jedynie dlatego, że słuchałem jego trafnych słów dosłownie dwa tygodnie wcześniej podczas #digitalfest w Krakowie). Choć każdy wykład trwał tylko około 18 minut, jeśli przyjechałeś na miejsce by chłonąć wiedzę, było to zupełnie wystarczające.
Każdy z prezentujących dobrze poradził sobie z doborem treści i przekazaniem tylu szczegółów, ile tylko było możliwe w tym czasie. Choć wiem, że wielu z nich mogłoby referować pewnie godzinami na dany temat, gdy zbiera się grupa kilkudziesięciu ekspertów, zawsze trzeba znaleźć jakiś złoty środek. Tak naprawdę wiele zależało od słuchacza, bo wielokrotnie pomysł czy podpowiedź zapisana była między wersami. Warto zatem skupiać się na każdym słowie i czasami szukać dalej, niż tylko wokół danego zagadnienia.
A jak szukać wiedzy, to zdecydowanie tutaj
Wyjątkowa sprawa to dostępność prelegentów poza wykładami. Chyba wszyscy byli podczas całego wydarzenia, od jego początku do końca. Dostępni, otwarci na rozmowę, gotowi na najtrudniejsze tematy. Na podsumowanie dnia zbierali się, by w sesji Q&A odpowiedzieć na pytania zadane za pośrednictwem aplikacji. To chyba jeden z największych plusów WordCampa.
Żeby nie było tak kolorowo…
To nie jest artykuł sponsorowany, i choć WordCamp mógłbym zachwalać bez końca, do czegoś też się przyczepię. Ale to tematy marginalne.
Pierwsza kwestia, pewnie w dużej mierze zależna od miejsca wydarzenia, to małe i trochę wybijające z rytmu (przede wszystkim prelegentów) problemy z mikrofonem. W myśl zasady: nie myli się ten, kto nic nie robi przypuszczam, że organizatorzy na pewno przypilnują tego bardziej przy kolejnej edycji. 🙂 Druga sprawa to sposób prezentacji niektórych wykładowców. Brakowało im obycia z mikrofonem i widać było po nich mały stresik wywołany tłumem słuchaczy. Oczywiście rozumiem to, bo nie każdy ekspert od kodu musi być mówcą. Niemniej, zawsze warto obserwować i podpatrywać lepszych. Na przykład… uczestnicząc w WordCampie. 🙂
Podsumowując: z WordPressem jak z autem
Zdecydowanie warto wybrać się na kolejne edycje. Ja na pewno to zrobię. Teraz przede mną praca nad notatkami, które sporządziłem podczas wykładów. Sporo tego. Dużo wartościowej wiedzy, która będzie przekazywana dalej.
Ale jest jeszcze jedna kwestia, która w ostatnim czasie przewija mi się na tapecie. Temat poruszany był też pod koniec wydarzenia, w Q&A, gdy padło pytanie: to jak najprościej zrobić backup WordPressa?
Przeświadczenie, że Wordpress jest „prostym czymś i dzięki niemu w parę chwil zrobię sobie stronę sam i to za darmo” często bywa złudne. WordPress jest jak samochód, tylko darmowy. Łatwo możesz go dostać, względnie szybko nauczysz się nim jeździć. Ba, nawet obsługa nie jest taka trudna. Wiesz gdzie wlać paliwo, przed zimą sam zmienisz wycieraczki. Problem pojawia się, gdy trzeba zmienić opony lub olej. Jak nawali amortyzator to stajesz na poboczu, a gdy przychodzi czas zmiany rozrządu to nawet pewnie nie wiesz z czego on się składa.
Co więcej, WordPress jest bardziej jak nowoczesne Audi niż poczciwy Fiat 126p. W maluchu mogłeś jeszcze zmienić żarówkę, a w internecie, jak w Audi, z roku na rok wszystko staje się coraz bardziej zamknięte, bezpieczne, bo za tym idą kolejne etapy budowania: pozycjonowanie, przyspieszenie witryny i tak dalej. I to nie jest tak, że firmy „wycwaniają” się i nie chcą nam w krótkiej rozmowie na Facebooku wytłumaczyć, jak to jest podpiąć certyfikat SSL czy zabezpieczyć stronę przed atakami. Bo to nie jest chwila. To wiele zależności, naprawdę. Trochę przykro patrzeć jak taka osoba uświadamia sobie to, gdy jest już za późno.
Pamiętaj: WordPress jest jak auto. Zakładam, że nie jesteś mechanikiem, więc jak się zepsuje, jedziesz do serwisu. Jeśli prowadzisz firmę i potrzebujesz do niej samochodu, najpewniej kupisz nowy, z salonu. Na gwarancji, z pełną obsługą serwisową. Kierowany rozsądkiem. Tak samo jest ze stronami internetowymi.
Pozdro!
Gabriel Borowy
Zdjęcie wpisu z fanpage WordCamp Polska